Muszę przyznać, że wyprodukowanie własnego jogurtu sojowego było dla nas czymś wręcz przełomowym (AAAA! Udało się! To możliwe! itp.) Jednak prawdziwa ekscytacja nastąpiła dopiero gdy zabraliśmy się za kokosa:) Tak jak przy jogurcie sojowym, obiecywałam wam, że przedstawię proces produkcji samego mleka trochę później, tak i teraz deklaruję, że osobny wpis o mleku kokosowym musi jeszcze chwilę poczekać. Opiszę jednak już tu jak je przygotowujemy, a przy najbliższej okazji obfotkujemy cały proces i powstanie osobna pełnoprawna notka. Bo przecież wspaniały Pan Kokos zasługuje, by poświęcić mu na blogu należytą ilość miejsca. Ale do rzeczy- Kokosowy jogurt- jest naprawdę wspaniały. Myślę, że śmiało można go nazwać wegańskim mascarpone! Jest bowiem dużo bardziej gęsty i tłusty niż wersja sojowa. Już myślę o tym, jak świetnie sprawdzi się w wegańskich deserach... Tiramisu z nim chyba będzie super... Jedyny minus- z litra kokosowego mleka wychodzi naprawdę niewiele jogurtu, tylko jeden słoiczek. Ale jeśli mleko zrobicie sami, z kokosa, wcale nie wyjdzie to drogo:)
Jogurt kokosowy- jak wegańskie mascarpone
Składniki:
- 1 litr mleka kokosowego
- 2 łyżki cukru
- Porcja jogurtu sojowego (ok. 150g)*
Mleko wymieszać z cukrem, podgrzać
do temperatury ok. 45 stopni. Wyłączyć palnik, dodać porcję jogurtu, dokładnie
wymieszać. Przelać do wyparzonego słoika (najlepiej, by był jeszcze ciepły),
zakręcić. Owinąć dokładnie gazetami, następnie kocami. Odstawić w ciepłe
miejsce na ok. 8- 10 godzin. (Ja całe zawiniątko włożyłam do leciutko
rozgrzanego piekarnika i co ok. godzinę włączałam go na chwilkę na minimalną
temperaturę).
Odwinąć słój, ostudzić i wstawić do
lodówki (odstawiłam na noc). Mleko mocno stężeje i zbierze się na górze słoika,
pod nim będzie przezroczysty płyn. Całość przełożyć na sitko wyścielone kilkoma
warstwami gazy, odstawić na ok. 15- 20 minut. Na gazie pozostanie gęsty jogurt.
Przełożyć go do słoiczków, przechowywać w lodówce do tygodnia. Gotowym jogurtem
można zaszczepić kolejną porcję mleka.
*Nie próbowałam przygotowywać z saszetki bakterii
jogurtowych, ale myślę, że także by się udało.
Zrobiłam. Nie zostały mi wiórki, mój blender wszystko zmielił i otrzymałam bardzo geste mleko za pierwszym razem. Pyszne, ciepłe jeszcze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam